Ciężko wyobrazić sobie, że kiedyś nie było
absolutnie niczego, dlatego właśnie naukowcy rwą sobie włosy z
głowy, badają kosmos, wyprowadzają skomplikowane równania,
stawiają tezy. W skrócie: używają rozumu.
Używanie rozumu nie jest ostatnio zbyt popularne.
Wymagamy tego przynajmniej od gatunku ludzkiego, a ten w dużej
części woli korzystać z podniety, instynktu, odruchu, który nie
jest wynikiem racjonalnego i świadomego myślenia.
Oto jest przykład, jak wielkie umysły dochodzą do
wiedzy:
Już w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, Edwin Hubble za pomocą stucalowego teleskopu na Mount Wilson w Kalifornii, odkrył, że galaktyki oddalają się od nas, przy czym ich prędkość jest tym większa, im większa jest ich odległość od ziemi. Wszechświat się rozszerza, a odległość między dwiema dowolnymi galaktykami stale rośnie. Jeśli stale rośnie, to w przeszłości odległości między nimi musiały być znacznie mniejsze. Mniej więcej piętnaście miliardów lat temu galaktyki wypełniał jeden, niewielki obszar, a materia miała ogromną gęstość. Co najmniej dwóch ton na centymetr sześcienny i temperaturę dziesięciu miliardów stopni. [1]
Siedemdziesiąt lat później, Kosmiczny Teleskop
Hubble'a poleciał tam i z powrotem i uchwycił światło, oraz jego
brak. Dzięki temu ustalono, zgodnie z ogólną teorią względności
Einsteina, że musiało nastąpić wielkie bum i wtedy właśnie
powstał cały ten bajzel.
Wracając do myślenia, lub jego braku. Obserwuję
ostatnio i pewnie nie tylko ja, że są obszary na ziemi, gdzie
wprost proporcjonalnie do braku rozumu, wzrasta poziom krzyku i
agresji. Myślę, że Einstein z chęcią stworzyłby do tego jakieś
zajebiste równanie. Nie wiem natomiast, czy ktoś byłby w stanie je
rozwiązać, bo tam gdzie głupota bierze górę, emocje przybierają
na sile i wybuchają wulkany.
Old Faithful geyser, źródło: http://www.naturespicsonline.com/locations/geysers |
Jakieś 4,5 miliarda lat temu z resztek pyłu po
narodzinach Słońca uformowała się nasza planeta. W chaosie
towarzyszącym początkom układu słonecznego, grawitacja
przyciągała do siebie bryły skalne i pył. Niezliczone obiekty
zderzały się i łączyły, a każda kolizja generowała ciepło.
Upatruję tu pewnej analogii do tworzenia się naszej wolności,
którą tak krótko przyszło nam się cieszyć.
Idąc dalej tym
tropem, jakby nie patrzeć, to nieustanne bombardowanie doprowadziło
do powstania ziejącej żarem planety. Choć z czasem bombardowanie
uspokoiło się, a powierzchnia naszego globu wystygła, to wnętrze
nadal pozostało gorące.
Z pod ziemi do dziś dnia, wciąż wydobywa się
żar, a to znak, że w głębi ogień nie wygasł. Część
podziemnego żaru uchodzi wulkanami. Paradoksalnie tymi, które
ciągną się wzdłuż granicy oceanu spokojnego, tworząc sławetny
pierścień ognia. Palenisko, które roznieca wulkany, przechodzi
przez jej środkową warstwę zwaną płaszczem ziemskim, którą
przebija w najcieńszym miejscu, pośrodku oceanu. Dochodzi wtedy do
rozstąpienia się potężnych płyt tektonicznych. Płyty oceaniczne
biegnące wzdłuż pierścienia ognia, zaczynają napierać na
grubsze płyty kontynentalne, wsuwają się pod nie, niosąc ze sobą
największy sekret wulkanów - wodę. Niektóre skały łatwiej topią
się po zmieszaniu z wodą, tworzą zbiornik magmy która zasila
wulkan. Do gigantycznej erupcji wulkanu doprowadza zatem, długi
łańcuch wydarzeń.
Dzisiejsza woda na młyn wulkanów, to brak poszanowania
naszej wolności, to łamanie prawa pod płaszczykiem obrony
demokracji, uprawianej przez garstkę rzekomych wybrańców narodu,
rzekomo przez większość wybranych.
250 milionów lat temu, kiedy istniał jeszcze super
kontynent Pangea, a na Ziemi dobiegał końca Perm, na terenie
dzisiejszej Syberii wybuchł Superwulkan i podzielił kontynent na
zawsze.
Czy to jest celem nowej władzy? Nazwano mnie
wczoraj „najgorszym sortem Polaków”, zagotowałam się jak
wulkan! Nie mogłam być dzisiaj w Warszawie na demonstracji KOD'u,
ale wspieram każdy zryw w obronie Naszej Wolności. Jutro w Gdańsku,
w mieście Solidarności będziemy jak czynny wulkan Yellowstone,
któremu choć się nie spieszy i może nie wybuchnąć przez setki,
może tysiące lat, to jednak warto wyglądać pierwszych sygnałów.
Wstrząsów, wzrostów temperatury, niespokojnych ruchów planety.
Gejzery z Yellowstone jak Old Faithful przypominają, że pewnego
dnia nasza planeta da upust swojej furii. Superwulkany budzą się
rzadko, ale ich gniew nie gaśnie. Naukowcy wiedzą, że gdy
wybuchnie następny, życie na ziemi zmieni się na zawsze.
Chyba nie trzeba być naukowcem, żeby rozumieć to
co się obecnie dzieje. Może dla Pana Prezesa jestem „najgorszym
sortem Polaków”, może jeszcze będziemy poddawani wielu testom i
podgrzewani do czerwoności. Może jeszcze wiele wody będzie musiało
wpłynąć pod skały, by je stopić i zasilić wulkan.
Ale Panie Prezesie, ja tego Panu nie zapomnę! Nie zapomnę tego ja i wielu
innych razem ze mną. Proszę nie dzielić ludzi na podtypy! Oni
tego Panu nie wybaczą i jak już dadzą upust swojej furii, to ani
się Pan obejrzy, kiedy w całej swojej maleńkości zostanie Pan
garstką wstydu i odległym wspomnieniem.
[1] Stephen Hawking "Wszechświat w skorupce orzecha", Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2004 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz