sobota, 8 lutego 2014

"A ty co? księgowy?"

Tak się składa, że jestem ujawnioną fanką nadawanego pod koniec lat 90tych w polskiej telewizji, amerykańskiego serialu o pewnej chudej prawniczce pracującej w nietypowej kancelarii. Dzień jak co dzień, chuda prawniczka stojąc w korku na jednej z ruchliwych ulic Bostonu, bierze udział w niegroźnej stłuczce, podczas której jakiś facet zatrzymuje się z impetem na jej tylnym zderzaku.
Naturalnie, dochodzi do nerwowej wymiany zdań kończącej się wykrzyczanym pytaniem przez chudą prawniczkę: "A ty co? księgowy?" 
Wtedy się śmiałam! Właściwie teraz też się śmieję... tyle, że zza biurka...
Będąc ostatnio na towarzyskim spotkaniu u mojej przyjaciółki prawie się wygadałam gdzie pracuję, aż jedna z nowo poznanych koleżanek po uzyskaniu odpowiedzi na pytanie czym się zajmuje, z czarującym uśmiechem wypaliła:  "tak myślałam :-)". 
O do licha! Tego już za wiele. Zdarzało się, że ludzie patrzyli z politowaniem, żałowali mnie i pocieszali, ale żeby "tak myślałam:-)"!? 
Czyli, że co? Że wyglądam, że zachowuję się jak księgowa? Czyli, że jak?
Rozumiem, gdybym na powitanie rzucała "cześć! jaką formę opodatkowania wybrałeś?" ale ja mam to w dupie, nic mnie to nie obchodzi, wisi mi to i nie, nie robię rocznych pitów a już na pewno nie za paczkę Merci!
Proszę się ze mnie nie śmiać, proszę mi nie współczuć! Proszę nie kazać mi się tłumaczyć, że lubię to, proszę się nie dziwić, że wiem o czym jest art.100 ust.1 pkt.4 ustawy o vat!
Wierzcie mi, nigdzie tak bezkarnie i zasadnie nie przeklinam.
Jest wesoło i jest co robić, cóż, ktoś tą czarną robotę musi odwalić. Skoro niektórzy nie mają odwagi zmierzyć się z systemem ale pierwsi najgłośniej się śmieją, niech wiedzą, że ja śmieję się razem z nimi!