piątek, 26 września 2014

"definicja kobiety"

Przeglądam, słucham, czytam i czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego tak licznie przeciwko konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej są właśnie kobiety?
źródło: gazeta wyborcza
Pani Marzena Wróbel - Posłanka już niezrzeszona - być może Prawi i Sprawiedliwi chcieli być zbyt sprawiedliwi -   powołuje się w swych protestach na "definicję rodziny i kobiety". Zawsze kiedy mam dylemat jak interpretować czyjeś brednie, lubię skorzystać z wykładni językowej i w tym celu sięgam po Słownik Języka Polskiego. Tak więc "rodzina"to:
1. «małżonkowie i ich dzieci; ogólniej też: osoby związane pokrewieństwem i powinowactwem»
2. również ród w zn. 2. - dla dociekliwych.
3. «grupa przedmiotów lub zjawisk tego samego rodzaju»
4. «jednostka w systematyce roślin i zwierząt niższa od rzędu, obejmująca najbliżej ze sobą spokrewnione rodzaje»
Z kolei "kobieta" to:
1. «dorosły człowiek płci żeńskiej»
 Idąc dalej tym tropem sprawdźmy, kimże jest człowiek.
"Człowiek":
1. «istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego»
2. «reprezentant najlepszych cech ludzkich»
3. «osoba dorosła»
Jestem niemalże pewna, że Panie Marzena Wróbel, Małgorzata Sadurska, oraz Beata Kempa w życiu nie zajrzały do Słownika Języka Polskiego. Bo skoro będąc "kobietami" czyli "dorosłym człowiekiem płci żeńskiej" powinny "wyróżniać się jako istoty żywe najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego", oraz "reprezentować najlepsze cechy ludzkie".
Zakładam, że zadały sobie trud zapoznania się z przedmiotem sprawy, jednak mam wątpliwości czy umiejętność czytania ze zrozumieniem mieści się w zakresie kompetencji definiowanej przez Panią Wróbel "kobiety". Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet  jest bardzo czytelnym i prostym tekstem i polecam przeczytanie go dla uświadomienia sobie jak wiele aspektów przemocy wobec kobiet i ich rodzin jest pomijanych podczas tej walki przeciwko pomocy osobom słabym, bezbronnym, zastraszanym, wykorzystywanym, upokarzanym... mam wymieniać dalej?
Jak zwykle wytaczane są działa pod hasłami "prawa Bożego", "wartości chrześcijańskich", "tradycji i kultury". Mam nieodparte wrażenie, że te Panie w swoim braku empatii zapętliły się tak daleko, że zwyczajnie nie wiedzą co mówią, bo skoro zdaniem Sadurskiej "konwencja godzi w polską rodzinę, tradycję i religię" to ja się pytam w co godzi przemoc?!
Artykuł 4 Konwencji mówi między innymi, że wdrożenie przepisów, w szczególności środków chroniących prawa ofiar, mają być zagwarantowane bez dyskryminacji ze względu na: płeć biologiczną, kulturowo - społeczną, rasę, kolor skóry, język, religię, poglądy polityczne, pochodzenie narodowe, przynależność do mniejszości, orientację seksualną, tożsamość płciową, wiek, stan cywilny.
Tu drogie Panie kłaniają się "wartości chrześcijańskie", w których rozumiem, nie ma miejsca na tolerancję?
Nie jestem biegła w "chrześcijaństwie", a bynajmniej nie takim jakie w ostatnim czasie jest uprawiane na świecie, ale wydaje mi się, że chrześcijaństwo jest afirmacją wszystkiego, co ludzkie w człowieku. A skoro to uznanie ma wychodzić od Boga to bardziej doskonałej afirmacji człowieka nie sposób sobie wyobrazić. Ten system wartości powinien koncentrować się wokół człowieka jako wartości centralnej. Zwyczajna przyzwoitość i godność powinna udaremnić nam instrumentalne traktowanie ludzi. 
Sprawdzianem chrześcijaństwa staje się nasz stosunek do człowieka. Człowiekiem jest też kobieta, która będąc obiektem przemocy musi mieć prawo do obrony i prawo do opieki. Każda kobieta chce czuć się bezpiecznie, niech więc przeciwnicy  obu płci nie lękają się Konwencji, która nie ma zadania "wyzwalać z tradycji, kultury i historii narodu". Nawet nie umiem sobie wyobrazić jak by to miało wyglądać. Nie wiem dlaczego przeciwnicy koncepcji zawartych w tym ważnym traktacie starają się robić z siebie ofiary i zapominają albo udają, że nie wiedzą jaki naprawdę cel przyświeca Konwencji. Hello! Tu nie chodzi o Was!!!