czwartek, 23 stycznia 2014

Szamański Krąg Bębna

Niedawno przeżyłam daleką podróż, niemal nie ruszając się z miejsca...

Przez dziuplę starego drzewa zajrzałam w głąb ziemi i jakimś czasoprzestrzennym tunelem przedostałam się na pół pustynny step gdzieś po drugiej stronie globu, być może w Arizonie. Myślę, że to mógł być rezerwat Indian Navaho. Ciepło ogniska, rytmiczny dźwięk, zapach kadzidła. Uwolnione myśli krążyły swobodnie pomiędzy blaskiem płomieni a księżycowym pyłem. Cudownie było zwolnić, wyrównać oddech, oderwać się od ziemi. A wszystko to w rytm szamańskiego bębna, zaledwie wioskę dalej. Wsłuchując się w bicie własnego serca można poczuć rytm ziemi, zsynchronizować się z nim i odzyskać spokój. To dźwięk był moim opiekunem i przewodnikiem w tej podróży i choć przybrał postać orła i szybował niezmiernie prędko, to będąc pod jego skrzydłami nie sposób było nie czuć się bezpiecznie. Szaman pomógł mi spokojnie przejść przez pomost łączący realny świat ze światem magii. Stał się Magiem zmieniającym dźwięki bębna w muzykę, która delikatnie kołysząc tuliła mnie wśród chmur. 

To była tylko próba, wstęp do czegoś większego. Wiem to, bo zbliża się nów, oddziaływanie księżyca słabnie, więc jest to idealny czas na medytację, na zgłębianie siebie. Na to trzeba znaleźć czas, od tego można się uzależnić i ja tego potrzebuję. Chcę otworzyć swój umysł, zrozumieć i poznać swoją pod i nadświadomość,  wiem, że to długa  i nie jedna podróż.  Za kilka dni znów się tam wybiorę, być może tym razem przyniosę się w inne miejsce, na pewno w ukryte. Do zobaczenia w Ukrytym Miejscu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz